Fotele

Cheryl

Dziewczyna przyszła tutaj , po czym siadła sobie na jednym z foteli po tzn."turecku" . Westchnęła , wyciągając z kieszeni jedno ze zdjęc . Spuściła głowę , patrząc na owe zdjęcie .
Po chwili poszła xd .

Maria Jose

Maria jose chodziła po szkole. Nie ukrywała zmęczenia. Przyszła do Play Roomu. Nie było w nim tłoczno jak zawsze. tym lepiej dla niej. Usiadła w fotelu. Szkoła jej sie podobała ,ale czasami miała jej dość. Tak jak teraz.

Alex

Przyszedłem wolnym krokiem do play roomu. Odkąd tylko przyjechał do tej szkoły często wpada w różne kłopoty. Szedł z książkami. Chciał odrobić lekcje bo w swoim pokoju nie ma spokoju ani ciszy. W pewnej chwili wszystko mu spadło do nóg pięknej dziewczyny. Spojrzał na nią słodkim wzrokiem. Nie mógł wydusić ani słowa. Nie wiedział co się z nim dzieje.

Maria Jose

Usmiechnęła się do chłopaka.
-Może Ci pomóc?
zapytała zerkając na książki ,które upuścił. Maria Jose była bardzo pomocna. Zawsze chodziła wesoła i usmiechnięta. Tak też było teraz.

Alex

- Ja... Tzn. nie trzeba- powiedziałem z uśmiechem na twarzy.
- Bardzo Cię przepraszam. Nie chciałem przeszkadzać- powiedziałem powoli podnosząc swoje książki.

Maria Jose

Zaśmiała się pod nosem.
-Ale nie ma za co. Nie przeszkadzasz mi.
Powiedziała pomagając mu w zieraniu książek mimo odmowy.
-jestem Maria ose Samaniero, a ty?
Zapytała. Wyciągnęła do niego rękę ,ale uswiadomiła sobie ,że trzyma w rękach książki.

Alex

- Jestem Alejandro Lombardo ale możesz mówić mi Alex- powiedziałem do niej.
- Dziękuję- powiedziałem biorąc od niej książki i położyłem je na stoliku.
- Masz piękny uśmiech ale wiesz o tym- odparłem i usiadłem na podłodze.

Maria Jose

Dziewczyna lekko się zarumieniła.
-Miło mi się poznać.
Powiedziała siadając obok niego.
-W której jesteś klasie?
Zapytała uśmiechając się kącikami ust.

Alex

- Aktualnie chodzę do 4 klasy. Szkoda tylko, że większość osób w tej szkole uważa się za Panów Wszechświata choć oczywiście z wyjątkami- odparłem.
- Także mi jest miło Cię poznać, MJ- powiedziałem z uśmiechem na twarzy.

Maria Jose

-Ja też jestem w czwartej
Odpowiedziała unosząc delikatnie brew.
-Ja jeszcze tu nikogo nie znam. Jestem tu od niedawna.
Powiedziała uważnie przyglądając się Alexowie. Był całkiem przystojny.

Alex

- Ja trochę dłużej już przebywam w tej szkole ale sam tak zdecydowałem. Po mojej rodzinnej tragedii nie chciałem już mieszkać dłużej w domu o ile jeszcze Meridę mogę tak nazwać- powiedziałem smutnym głosem.
- W tej szkole jednak dziewczyny i chłopacy należą do dwóch grup. Do tych którzy są na stypendium i nie. Ja nie mam stypendium ale to nie znaczy że najważniejsze w życiu jest dla mnie podrywanie wszystkich dziewczyn by kumple byli zazdrośni ile dziewczyn w ciągu jednej nocy można pocałować lub zaciągnąć do łóżka. Na takich ludzi nawet nie warto patrzeć- powiedziałem.

Maria Jose

-Masz racje.
Odpowiedziała. Ona nie znała swojej matki. Jednak zapomniała już o tym. Ona była tutaj na stypendium. Nie należało do tych najbogatszych.
- Ja niestety jestem na stypendium.
Powiedziała dośc smutno. Jesli szkoła tak się dzieliła oznaczało o ,że nie będzie należała do tych ,którzy są powszechnie lubiani. Zazwyczaj jest tak ,że Ci z niższych sfer są gorzej traktowani.

Alex

- Nie bój się. Nie wszyscy w tej szkole ulegają kwalifikacją na klasy społeczne. Wystarczy spojrzeć na Robertę Pardo i Mię Colucci są to dziewczyny z bogatych rodzin a mają więcej przyjaciół z tzw. nizin. Mnie też nie obchodzi kto skąd obchodzi. Wiesz co jest najważniejsze? Wnętrze danego człowieka. Jego serce i charakter za to szanuje się danego człowieka. A nie za to ile pieniędzy ma w kieszeni czy na koncie. Nie martw się już- powiedziałem słodkim głosem.
- Przeżywam teraz trudne chwile więc jeżeli będę niemiły to możesz dać mi w twarz. Tylko już się nie smuć- powiedziałem.

Maria Jose

Panienka Samaniero uśmiechneła sie do chłopaka.
-nie miałbym za co cie uderzyć.
Powiedziała miłym i ciepłym głosem.
-Nie umiałabym zrobić komuś krzywdy.
Humor jej sie porpwiał. Ta rozmowa dobrze jej robiła.
-Ale poprawiłeś mi humor.
Mruknęła poprawiając grzywkę ,która opadła jej na twaz.